I oto ten dzień, ta chwila, kiedy postanowiłam napisać post
nie poczyniwszy zawczasu zdjęć w studio/w plenerze, a tym samym pozbawiwszy się
możliwości załączenia tutaj czegoś z wyższej półki estetycznej. Stało się
jednak tak, że dłużej czekać nie mogłam, zbyt wiele wydarzeń wymaga jakiejś adekwatnej
oprawy pisemnej, a ja mam aż nadto czasu, by móc go spożytkować na spisywanie
czego bądź.
Zacznę od zupełnego początku. A na początku było słowo.
Gdańsk.
Jedna z tych późnych godzin nocnych, kiedy grzeczne dzieci
śpią, niegrzeczne sypiają w sposób bardziej metaforyczny, a te umiarkowanie
średnie, te którym los nie rzuca jednak non-stop kłód pod nogi, piasek nie
zawsze im w oczy i w życiu też im czasem wychodzi, siedzą w wątpliwie
eleganckiej pozycji na lotnisku im. Lecha Wałęsy i oczekują na lot. Wałęsać mi
się jednak wcale nie chce, wszystek energia ulotniła się gdzieś na trasie
między Żninem a Świeciem i do Gdańska przyjechałam już całkiem wyczerpana,
wtórując tym samym mojemu telefonowi. ANYWAY. Chodzi głównie o to, że jest noc,
lot mam za jakiś kwinkwagilion godzin i chwilowo nie mam na siebie lepszego
pomysłu, więc postanowiłam pobyć przykładną blogerką. No i na przykład napisać
długi oraz zawiły post.
Co do samego tematu zawiłości: czerwiec należał; nie, wróć: należy do najbardziej pokręconych miesięcy anno domini 2015. Jeszcze się nie skończył, a już wydarzyło się w nim przypuszczalnie więcej rzeczy niż podczas wszystkich festynów osiedlowych od 1999, organizowanych rokrocznie na Ratajach w moim rodzinnym mieście, które oczywiście pozdrawiam i o którym zawsze ciepło myślę. POZNANIU JESTEŚ SUPER.
Co do samego tematu zawiłości: czerwiec należał; nie, wróć: należy do najbardziej pokręconych miesięcy anno domini 2015. Jeszcze się nie skończył, a już wydarzyło się w nim przypuszczalnie więcej rzeczy niż podczas wszystkich festynów osiedlowych od 1999, organizowanych rokrocznie na Ratajach w moim rodzinnym mieście, które oczywiście pozdrawiam i o którym zawsze ciepło myślę. POZNANIU JESTEŚ SUPER.
No ale jestem w Gdańsku. Danzig
słynie przede wszystkim z morza, ale może się tak zdarzyć, że na lotnisku
słyszy się wyłącznie szum urządzenia do czyszczenia posadzek, jedyne muszle,
jakie można znaleźć są w toalecie, a jeśli mowa o piasku, to tylko o tym
metaforycznym albo Piasecznym (jeśli ktoś go w ogóle jeszcze pamięta. Ale
pewnie nie pamięta. Piaskowi prawdopodobnie jest smutno >klik< Ale tak to
jest jak się jest celebrytą – wszyscy wiedzą, jak taka kariera może się szybko
posypać, a on to już w ogóle kusił los swoim plażowym pseudonimem).
Ja nie o piasku jednak. Nasuwa się zasadnicze pytanie: Hej,
dlaczego ta jeszcze nieznana blogerka jest w Gdańsku, kiedy jej rodzinnym
miastem jest Poznań? Zapewne wielu z was, tego pytania wcale sobie nie zadało,
bo 90% moich czytelników wie aż za dobrze ‘whassup’, ale im dłużej piszę, tym
szybciej mija czas na lotnisku i to jest oszałamiająco przydatna sztuczka. Więc
piszę wszystko od A do Ø. I
tu dochodzę do sedna sprawy – OTÓŻ; za godzin <5 wzniośle się wzniosę i
polecę na obczyznę pełną fiordów, brunosta, hyttek i śmiesznych literek w
alfabecie. Niektórzy nazywają ten kraj Norwegią. Ja ten kraj też nazywam
Norwegią, bo w sumie taką nosi nazwę.
Ze słonecznego Gdańska przenosimy się więc do Oslo o bliżej nieznanych warunkach pogodowych. Ok, jeszcze się nie przenosimy, bo w dalszym ciągu tkwię na lotnisku schowana gdzieś za bankomatem, ponieważ tylko tu mam możliwość nakarmienia sprzętu elektronicznego, ale jeszcze tylko chwil kilka i będę mogła bezkarnie i bez ogródek, i czasem nawet bez sensu poużywać sobie hasztaga #oslove.
Ze słonecznego Gdańska przenosimy się więc do Oslo o bliżej nieznanych warunkach pogodowych. Ok, jeszcze się nie przenosimy, bo w dalszym ciągu tkwię na lotnisku schowana gdzieś za bankomatem, ponieważ tylko tu mam możliwość nakarmienia sprzętu elektronicznego, ale jeszcze tylko chwil kilka i będę mogła bezkarnie i bez ogródek, i czasem nawet bez sensu poużywać sobie hasztaga #oslove.
Jak Ty pięknie piszesz! To jest nie fair - nie można i dobrze fotografować, i dobrze pisać, wstydź się :(
OdpowiedzUsuń